czwartek, 27 września 2018

TURCJA / ALANYA / WYJAZD Z BIUREM PODRÓŻY ZA GROSZE!

Cześć! W ten ponury, jesienny dzień przywołuję myślami cudowne wakacje. Chciałabym się z Wami podzielić zdjęciami i wrażeniami. Zdecydowanie wolę organizować wszelkie wyjazdy sama, jednak tym razem nie było na to czasu i decyzja o wylocie zapadła spontanicznie.

W pewną niedzielę lipca przeglądałam ze znajomymi oferty z biur podróży. Najlepsze miało wtedy Tui, a tak właściwie to wakacje.pl. Wiadomo jak to jest z biurami - częściej w Internecie można znaleźć negatywne opinie niż pozytywne. Było ryzyko, ale do urlopu było coraz bliżej, więc musieliśmy podjąć jakąś decyzję. W końcu znalazłam! Chociaż marzyła mi się Grecja to wybór padł na Turcję. Lepiej trafić nie mogliśmy. 1400 zł za osobę z wyżywieniem? Bajka! Jak się okazało, niska cena wynikała z ostatnich ośmiu miejsc w samolocie z Poznania i właśnie stamtąd zdecydowaliśmy się wylecieć (z Warszawy było to o 1000 zł więcej na osobę!).
CZEMU TURCJA? Wokół tego kraju krąży wiele stereotypów. Często słyszałam pytania, czy nie boję się tam lecieć. W Turcji byłam kiedyś z rodzicami. Zapamiętałam ją bardzo dobrze i jak widać - wróciłam cała i zdrowa. Byliśmy w Bodrum, teraz lecieliśmy do Alanyi, czyli w inną część Turcji, w której jest zdecydowanie cieplej (Riwiera Turecka). Nie jest to kraj arabski, jak wiele osób myśli i powiedziałabym, że jest nawet bezpieczniej niż w Polsce. To można odczuć chodząc po ulicach, czy to w ciągu dnia czy wieczorową porą. 

Wiadomo, kultura i obyczaje różnią się sporo od Europy, ale to tak naprawdę przyciąga turystów z całego świata do odwiedzenia Turcji.

WIZA I PASZPORT: Trzeba pamiętać, że Turcja nie leży w strefie Schengen. Potrzebny jest paszport (ważny jeszcze minimum 6 miesięcy w dniu wylotu) oraz wiza, którą można nabyć na lotnisku lub przez Internet. My zakupiliśmy na stronie internetowej, ponieważ kosztuje to 20 dolarów, a nie tak jak na lotnisku 30 i nie musieliśmy stać w kolejkach. Polecam :)

GDZIE? Głównie byliśmy nastawieni na wypoczynek, ponieważ było to tylko 6 pełnych dni i niecałe dwa na przylot i powrót, jednak co nieco udało nam się zwiedzić. Jeśli chodzi o hotel, wybór padł na Eftalia Aytur w Alanyi. Dla takich młodych osób jak my, sprawdził się świetnie. 500 m do centrum, od plaży dzieliło nas tylko przejście przez ulicę.
Jak wspominałam wcześniej, Turcja nie jest krajem arabskim. Arabowie to zaledwie kilka procent mieszkańców. Oczywiście, spotkamy na ulicy wiele Turczynek ubranych w tradycyjny strój, ale jest to sporadyczny widok (nie tak jak np. w Egipcie). Trzeba przygotować się również na to, że kilka razy dziennie usłyszymy z głośników na ulicach nawoływanie do modlitwy, ale szczerze to przez cały pobyt teraz, jak i kilka lat temu, nie spotkałam się z tym, by w tym czasie jakiś Turek się modlił. 

Udało nam się odwiedzić dwa meczety. Na poniższych zdjęciach jeden z nich. Jak widać, są bogato zdobione w środku, a co przyciąga uwagę to wszędzie wyłożone miękkie, milutkie dywany, po których można chodzić jedynie boso. Buty trzeba zostawić przed wejściem, a kobiety muszą zakryć ramiona i kolana. W obu miejscach mogliśmy spotkać przy drzwiach chusty i spódnice to ubrania.
JĘZYK. Bez problemu można rozmawiać po angielsku, rosyjsku czy nawet po niemiecku. Pojedyncze słowa Turcy rozumieją również po polsku, pewnie z uwagi na fakt, że odwiedza ten kraj wielu Polaków. 

WALUTA. W Turcji obowiązuje lira turecka, ale zapłacimy również w euro i dolarach. Z doświadczenia jednak wiem, że najlepiej sprzedawcy targują się na lirach. Przykładowo, wytargowaliśmy sziszę z 200 tl na 80 i sprzedawca dorzucił wszystko do kompletu. Oszczędziliśmy ponad 150 tl. Jeśli chodzi o napiwki, warto zostawiać je w euro czy dolarach, a liry zostawić na drobne wydatki, takie jak bilety autobusowe, taksówki czy zakupy w markecie. 

Trzeba również obserwować kurs. Jednego dnia 1 euro kosztował 6 tl, a innego ponad 8 i wtedy bardziej opłacało się wypłacić pieniądze z bankomatu (oczywiście zależy od banku i prowizji) niż kupować w kantorze.

WIDOKI. Mieliśmy piękny widok na całe wybrzeże. Z jednej strony góry, z drugiej morze, wzgórza, ruiny zamków. Uwielbiam tamtejszą roślinność i klimat, chociaż sierpień jak się przekonałam był dla mnie za gorący i łatwo było o omdlenia. Należy dużo się nawadniać, czy to na wycieczkach czy w hotelu przy basenie. Temperatura i słońce robią swoje!

PLAŻA. W tej części Alanyi zalecane jest obuwie do wody. Dobrze, że kupiliśmy przed wyjazdem, bo bez nich by się nie obyło, a to za sprawą kamienisto-żwirowej plaży i skał w wodzie.
TARGOWANIE SIĘ. W Turcji można, a nawet trzeba się targować. Oczywiście, w restauracjach czy marketach tego nie zrobicie, ale w sklepikach jak najbardziej. Turcy naprawdę sporo opuszczają ceny przy odpowiedniej rozmowie. Zależy to także od pory dnia, zrobionego utargu i... ich humoru :)

WYCIECZKI. Tak jak pisałam wcześniej, postawiliśmy raczej na wypoczynek, ale udało nam się wybrać na dwie wycieczki. Jedną zorganizowaliśmy sami - na wzgórze Alanyi i do ruin zamku, a drugą z biura - do Pamukkale.

Na wzgórze w Alanyi wybraliśmy się autobusem, który kosztował 3 tl = ok. 1,80 zł. W połowie drogi musieliśmy przerzucić się na taksówkę za 4 tl = ok. 2,40 zł. Jednak od razu mogliśmy wybrać taksówkę. Tak zrobiliśmy wracając. Za wszystkich wyszło 20 tl, czyli jakieś 5 zł na osobę. W Polsce nigdy w życiu nie pojedziemy na drugi koniec np. Warszawy za 3 zł ;)

Wjechaliśmy na górę kolejką, a dalej na szczyt trzeba było iść na pieszo. Wspaniałe widoki, które możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Prawda, że zapierają dech w piersiach?
Na drugą wycieczkę na jaką się zdecydowaliśmy było Pamukkale. W języku tureckim oznacza to dosłownie Bawełniany Zamek. Na pierwszy rzut oka przypominało mi to śnieg albo... kalafior ;) Tak naprawdę to wapienne skały i tarasy. Powstały one z osadów wapiennych. Pamukkale to wielkie, naturalne kąpielisko ze zdrowotnymi właściwościami wód termalnych. Mają one wiele korzyści. Dobre dla osób cierpiących na nadciśnienie, reumatyzm czy problemy z krążeniem. Uwierzcie, poczułam ogromną ulgę i nic mnie nie bolało. Woda działała na nogi jak znieczulenie - serio! Najlepiej jest zabrać tam lekkie rzeczy oraz oczywiście kostium kąpielowy i ręcznik.

Pamukkale objęte są ochroną UNESCO. Obok, a raczej na samej górze znajdują się ruiny antycznego miasta Hierapolis. Widoki były nieziemskie!
Resztę dni opalaliśmy się i cieszyliśmy z pięknej pogody. I dobrze, bo jak widać do Polski jesień przyszła szybko ;)

Oto przykładowe ceny w Turcji:
■ taksówka na drugi koniec miasta = 5 tl (ok. 3 zł)
■ wjazd i zjazd kolejką ze wzgórza Alanyi = 18 tl (ok. 10 zł)
■ wycieczka do Pamukkale (z wyżywieniem) = ok. 45 euro
■ woda 0,5 l = ok. 80 groszy
■ piwo w restauracji = 16 tl (ok. 9 zł)
■ drinki w granicach 20-40 tl
■ 2,5 l coca-cola =  około. 2,70 zł
■ szisza w barze = ok. 28 zł

1 komentarz:

  1. ale ja Ci zazdroszczę, no porostu pięknie :D Super! Może kiedyś sie wybiorę :D Jakie tanie taksówki :D

    OdpowiedzUsuń